Leci więc relacja.

Pozwoliłem sobie zacząć nową grę, bowiem łatwiej wtedy nadążyć za biegiem wydarzeń.
Akcja zaczęła się 1. kwietniomaja roku 5500, kiedy na Planecie Obrzeżnej rozbiła się kapsuła z kosmosu. Niedługo później z kapsuły wyszła kobieta, nieco roztrzęsiona sytuacją, ale ogólnie zdrowa. No, prawie. Ma bowiem wadę wymowy, która ma pewnie coś wspólnego z blizną po ranie kłutej na jej szyi. I jest goła.

Nie wiadomo nam, jak się znalazła w tej sytuacji, ale wiemy o niej nieco innego. Kobieta nazywa się Diana Waugh i choć urodziła się 94 lata temu, za sprawą jakichś nieznanych nam procesów anabiotycznych, biologicznie ma ona lat 57.
Diana jest przybyszką z innej planety, której zabójcze warunki zewnętrzne zmusiły ludzi do życia w systemie jaskiń pod jej powierzchnią. Dorastała w plemieniu, na którego rzecz pracowała już jako dziecko, pomagając w uprawie grzybów na podłożach jaskiń. Gdy dorosła, przekwalifikowała się na kowala. Jej przeszłość pod ziemią sprawia, że mrok i ciasnota nie są jej obce. Ponoć jest też niezmiernie gadatliwa, aczkolwiek tego trzeba mi jeszcze uświadczyć.
To wszystko wiadomo nam już w pierwszych sekundach gry, zaraz po wygenerowaniu planety, obraniu celu 'lądowania' kapsuły i wylosowaniu kolonisty (bądź kolonistki, jak w naszym przypadku):
http://i65.tinypic.com/33oscpe.png
Ogarnąwszy się i oceniwszy sytuację, Diana znalazła dogodne miejsce na wybudowanie schronienia w pobliżu dziko rosnących jagód i ziół leczniczych oraz złoża stali. Do zapadnięcia zmroku zdążyła ściąć drewno, złożyć je na kształt chałupy, a nawet zrobić sobie łóżko, w którym przespała noc. Mając na uwadze fakt, że obudziła się nie wiadomo jak daleko od domu, naga i zdana wyłącznie na siebie, pierwszy dzień na obcej planecie Diana mogła uznać za udany. Niemniej jednak, brakowało jej luksusów takich jak odzież czy możliwość zjedzenia zebranych jagód nad stołem.
Wiedząc, że wszystko co dobre, z czasem dobiega końca, a zwłaszcza przepyszne jagody. Diana postanowiła wyhodować własne przed domem, co okazało się dużo łatwiejsze niż hodowanie grzybów na skalnym podłożu jaskini. Dopóki jej hodowla nie wyda owocu, kobieta będzie musiała zdobyć pożywienie z jeszcze innego źródła. Zdążyła już dostrzec, że wokół niej hasają zwierzęta wszelakiej maści i stwierdziła, że nadadzą się doskonale. Potrzebowała jednak broni. Zaczęła więc wydobywać stal z pobliskiego złoża, z którego miała później zrobić obuch. Jako doświadczony kowal, Diana ma parę w rękach i nawet nieco wprawy w machaniu orężem. Tak, stalowy obuch będzie idealny w obecnej sytuacji. Może później, gdy będzie w posiadaniu w pełni wyposażonej kuźni, stworzy coś bardziej okazałego i zabójczego. Póki co, wystarczyć musi stalowy obuch. Ale najpierw, należy wydobyć stal. I położyć się spać.
Nad ranem, gdy Diana była już wypoczęta, zabrała się za wytwarzanie obucha. Z jej doświadczeniem, nawet pomimo braku wyposażenia wyszedł jej całkiem solidny sprzęt. Na zapas, i żeby nie wypaść z wprawy, ociosała jeszcze jeden z drewna. Już miała się zabierać do polowania, gdy doznała olśnienia, w ramach którego zerwała zioła lecznicze i przechowała w swojej kryjówce, żeby mogła opatrzyć ewentualne rany. Opuściwszy ponownie kryjówkę, ujrzała szopa, który wałęsał się w pobliżu złoża stali, które Diana eksploatowała.
-
"To nic osobistego, mały druhu, ale głodna jestem"
- rzekła kobieta, która dzielnie ruszyła do walki z szopem. Jeden potężny cios wystarczył. Nie będę uszczególniał, bo nie chcę dostać bana za opisywanie drastycznych szczegółów, ale finał był taki, że Diana mogła go w końcu zjeść. Najedzona miała już wracać do domu, gdy napotkała wędrownego kupca. Po krótkiej (przynajmniej w mniemaniu Diany) rozmowie, sprzedała ona kupcowi zebrane wcześniej zioła lecznicze. Pomyślała, że może ich zebrać, a nawet wyhodować więcej, dzięki czemu zarobiłaby dość srebra (na Planecie Obrzeżnej płaci się bowiem grudkami srebra) na użyteczne rzeczy. Może nawet i na ubrania. Ku jej zaskoczeniu, kupiec wręczył jej oprócz srebra łuk. I to bardzo fajny łuk, refleksyjny. Diana nigdy nie miała okazji postrzelać, toteż postanowiła, że wypróbuje przy najbliższej okazji. Ale najpierw położy się spać.
Następnego dnia nadarzyła się okazja na wypróbowanie łuku. Ryży lis pałętał się w pobliżu kryjówki Diany. Udane polowanie poskutkowałoby pozyskaniem nie tylko mięsa, ale również i pięknego ryżego futra, którym kobieta mogłaby zakryć swoją nagość. Zatem do dzieła! Nie mając żadnej wprawy w strzelaniu, Diana chybiała raz za razem. W końcu po kilkunastu, może nawet i po parudziesięciu chybionych strzałach, kobieta trafiła zwierzę raz a porządnie. Natychmiast zabrała się za skórowanie zwierzyny. Niestety, nie starczyło futra nawet na najbardziej prymitywne odzienie. Przynajmniej nie poszła spać z pustym brzuchem.
Kolejnego dnia Diana gromadziła zapasy ziół leczniczych. Po drodze odkryła złoża uranu i złota, metali przydatnych w tworzeniu oręża i ozdób. Resztę dnia kobieta spędziła budując chodnik wokół schronienia. Warto bowiem mieć jakąś ochronę przed pożarami które mogą mieć miejsce w trakcie letnich burz. A do lata daleko nie było. Wieczorem przybył znany już Dianie kupiec, który skupił od niej większość zebranych przez nią ziół leczniczych. Dalsze rozmowy ujawniły, że jest on też zainteresowany stalowym orężem, toteż kobieta z przyjemnością sprzedała mu stalowy obuch, który skleciła parę dni wcześniej. Zaczęła wtem rozmyślać o hurtowym wyrobie stalowego oręża, może wraz z rozwojem jej warsztatu mogłaby zaoferować ciekawsze produkty na sprzedaż? Poszła spać.
Szósty dzień był dniem obfitym w akcję. Do sektora Diany wtargnęła łupieżczyni. Upatrzywszy ją, Diana próbowała ustrzelić intruza łukiem. Jej nieudolne próby jednak przypominały próby ustrzelenia lisa dwa dni wstecz, pomijając to jedno celne trafienie. Łupieżczyni nawet udało się parukrotnie dopaść Dianę, raniąc ją swoim obuchem. Właśnie, obuch! Diana miała przecież swój zapasowy w kryjówce. Pomimo pękniętej kości udowej, kobiecie udało się czmychnąć do kryjówki i pochwycić drewniany oręż, i to w samą porę. W progu drzwi jej własnej kryjówki, Diana stoczyła pojedynek na maczugi z intruzem. Lały się jak równa z równą ale ostatecznie to Diana wyszła z niej zwycięsko. U jej nóg leżała pokonana łupieżczyni - nieprzytomna, aczkolwiek bez śmiertelnych ran. Kobieta nie marnowała czasu na opatrywanie własnych, wspomagając się zapasami ziół leczniczych, które pozostawiła w kryjówce. Pozostała kwestia łupieżczyni, która lada chwila może się ocknąć...
Wytrwałem do szóstego dnia kwietniomaja i opisałem 3 dni ze zmagań Diany zanim musiałem pójść do pracy. Po skończeniu zmiany wybyłem posiedzieć w parku po drodze do domu, gdzie opisałem resztę, stąd też ubogość w screeny. Tak czy siak, jak się podobało?