
Zbuduj Mrok! czyli Wyzwanie na Halloween - znajduje się w tym wątku:
viewtopic.php?f=43&t=1559&p=15924#p15924 - Tutaj można obejrzeć dzieła stworzone przez użytkowników Simtopii, specjalnie na to wyzwanie.
***
W związku z powyższym, zbudowałam dziwaczny domek i rozegrałam w nim historię, oczywiście z Vitalijem w roli głównej, a jakże! I teraz zamiast spać, to po nocach fotki opisuję...

Ta część historii dzieje się dużo później, niż wydarzenia opisywane w „Pamiętnikach wampira”. Dlatego Vitalij ma inną fryzurę (urosły mu włosy i związał je w mało estetyczną kitkę), pracuje na etacie, no i zdaje się, że swoje wampirze kiełki nieco wyprostował aparatem korekcyjnym dla wampirów…

Mroczne dziedzictwo
***
Vitalij Romano odebrał telefon, tłumiąc przekleństwa wyrywające się z gardła. Już po raz kolejny ktoś przerwał mu pracę. Godzina piętnasta zbliżała się w zastraszającym tempie, a viral filmowy nadal leżał odłogiem, to znaczy… wciąż nie był wysłany. Milion nowych obserwatorów firmy Sims TV Fotyyuy właśnie szedł się paść na zielone łąki. A niech to szlag!
– Dzień dobry, czy rozmawiam z panem Vitalijem Romano?
– Tak, słucham? Tylko proszę uprzejmie się streszczać, bo nie mam czasu…
– Dobrze, to powiem w skrócie, odziedziczył pan dom.
Wampir błyskawicznie przemielił w myślach usłyszane przed chwilą słowa. Zaraz, zaraz… kurła jaki dom? I po kim?
– Czy mógłby pan powtórzyć?
– Oczywiście, odziedziczył pan dom. A ja nazywam się James Trois i jestem prawnikiem. Osoba, która przepisała panu rezydencję nie chce się ujawniać…
– Nie rozumiem? Skoro mowa o spadku, to spadkodawca chyba już nie żyje!
– Przykro mi, ale szczegóły muszę zachować dla siebie. Uznajmy, że nie żyje. Dom jest stary i do remontu, ale działka ładna. I dzielnica jedna z tych lepszych. Parcela leży w Wierzbowej Zatoczce, naprzeciwko Ćwirów. Wie pan, o kim mówię?
– Tak, oczywiście. – Vitalij przełknął ślinę. Mortimer często wpadał na orzeźwiające soki do klubu nocnego dla wampirów w Forgotten Hollow.
– To świetnie. Dom jest stary i jak już mówiłem, nawiedzony. Ah… chyba jednak nie mówiłem. Nieważne, w każdym razie to sól w oku mieszkańców Wierzbowej Zatoczki. Tylko czekają, aż pojawi się prawowity właściciel i zrobi porządek z tą ruderą.
– Aż tak źle z tym domem? W takim razie odrzucam spadek? Dziwnie podejrzana sprawa… bo ja nie mam żadnej rodziny. To nie jest jakieś oszustwo na żołnierza, wróżkę zębuszkę czy wnuczka?
– Proszę się uspokoić. Umówmy się dziś po szesnastej u mnie, przekażę panu więcej informacji. A teraz w skrócie… Dom został zbudowany na planie nietoperza. To taki mało szkodliwy bzik pierwszego właściciela… W środku są dwa piętra i piwnica. Na pierwszym poziomie ma pan aneks kuchenny, stół jadalniany, kącik do oglądania telewizji i miejsce do gry w szachy. Na drugim jest łazienka i sypialnia. A co w piwnicy, to już pan sam zobaczy…
***
Vitalij zasępił się. Ten piątek, od samego początku zapowiadał się źle. Rano zabrakło sałatki plazmowej w lodówce, potem zepsuł się zsyp śmietnikowy na klatce schodowej…
… i jakby tego było mało - kot Lancelot wstał lewą nogą. Zaklinował się na szafce w kuchni - z powodu miski z owocami - i nie mógł zejść. Trzeba go było ratować, a potem jeszcze drapać w ulubionym miejscu, w celu uspokojenia…
A teraz ten prawnik z telefonem... o rzekomo odziedziczonym spadku w postaci jakiejś nawiedzonej rudery w Wierzbowej Zatoczce!
Dzień pracy w firmie Sims TV Fotyyuy kończył się o godzinie piętnastej. Oczywiście nie dla wszystkich, jedynie dla tych, którzy robili za „gwiazdy internetu”, nawet te niedoszłe...
Szybka przegryzka owocu plazmowego, popitego Krwawą Marią w firmowej stołówce, krótka wizyta w domu i można było pomknąć na umówione spotkanie…
Prawnik jest podejrzany… – mamrotał Vitalij jadąc windą w dół. – Zresztą wszyscy są podejrzani, ja również… to znaczy ja nie. – Uderzył dłonią w drzwi. – Dlaczego mnie to niepokoi, a właściwie dziwi? Trzeba do kogoś zadzwonić, ale do kogo? Do Teosia nie, bo mi każe brać dom w ciemno. On by wszystko wziął, nawet zdechłego szczura, byle tylko darmo dawali.
Wyciągnął z kieszeni nowego smartfonika, popatrzył na to cacko z czułością, po czym wystukał numer Caleba. W kilku słowach wyłuszczył kompanowi, o co chodzi.
– No dobrze, dał ci klucze, ale czy… – głos Vatore brzmiał całkiem poważnie – czy pokazał ci jakieś dokumenty?
– Eeee… nie. – Vitalij puknął się w czoło. – Tak… wiem… jestem idiotą. Ktoś mnie w konia robi.
– To da się sprawdzić. Może facet widział twoją niechęć i nie bawił się w pokazywanie papierów? Jak się zdecydujesz, to pewnie pociągnie temat. To co, jedziemy do Wierzbowej? Znaczy się lecimy, w postaci nietoperza… (dopisek odautorski: w międzyczasie Vitalij posiadł tę cenną wampirzą umiejętność).
***
Na miejsce dotarli tuż przed godziną osiemnastą. Ciężkie chmury pokrywały niebo, a słońce chyliło się ku zachodowi. Świeży, wiosenny wietrzyk smyrał zielone gałęzie drzew. Z pobliskiej rezydencji Ćwirów dochodziły odgłosy kłótni, a może tylko głośniejszej rozmowy. Ale kto by się tym faktem przejmował, kiedy przed nosem ma się dom, który w najbliższym czasie będzie można nazwać własnym.
– Wyjmuj klucze. – Caleb znacząco spojrzał w kierunku drzwi. – Zobaczmy jakie tajemnice kryje to miejsce?
Vitalij skwapliwie sięgnął do kieszeni spodni… Jedna chwila i klucz znalazł się w dziurce. Zazgrzytało, zaskrzypiało, metaliczny dźwięk uderzył po uszach, lecz zamek ani drgnął.
– Kurła, nie pasuje… Ten prawnik jaja sobie ze mnie robi!
– Zadzwoń do niego. – Vatore wzruszył ramionami. – Niech się tłumaczy. Powiedz, że go wyssiesz, jak ci nie da dobrych kluczy.
– To nie podziała… – Vitalij uparcie walczył z zamkiem. – Ten facet to wampir.
– Że co? – Caleb wyglądał, jakby wmurowało go w ziemię. – Jesteś pewien?
– Oczywiście, wyczułem gada. To nikt z naszych okolic lecz… ktoś nowy. Mieszka w apartamencie koło mojego bloku. No cóż, skoro klucz jest do bani, to skorzystam z „wampirzego wstępu”. Żadne głupie drzwi mi się nie oprą!
Jak powiedział, tak zrobił…
Po obejrzeniu parteru, przyszedł czas na pięterko.
– Nie, to nie dla mnie! Spuszczę pana prawnika na szczaw, niech szuka innego frajera! – Vitalij zbiegł na parter. Już miał wychodzić, gdy Caleb zatrzymał go w pół kroku...
Na dole ich oczom ukazał się przedziwny widok...
Tuż przy schodach stał stolik z tajemniczą zieloną kulą na nóżkach.
– Jaki dziwny przedmiot… – Caleb pierwszy zainteresował się znaleziskiem.
– Mam przeczucie, że to służy do wywoływania duchów. – Vitalij usiadł na krześle i dotknął magicznej kulki palcem. – Spróbuję nawiązać kontakt ze zmarłymi.
Po dłuższej chwili Vitalij sceptycznie pokiwał głową.
– Strata czasu, żadni zmarli nie przyjdą… Tylko czemu nastrój mi się pogorszył i mam poczucie, że duchy są wredne?
– Bo sobie coś wkręcasz. – W głosie Caleba słychać było wyraźne politowanie. – Jeśli skończyłeś, to chodźmy na górę…
Vitalijowe rozmyślania przerwała dziwaczna kakofonia, dobiegająca z jego lewej kieszeni. Wampir aż podskoczył na krześle. I wzrokiem pełnym niezrozumienia potoczył po salonie… Dopiero po minucie uświadomił sobie, że to nie atak zbłąkanych zjaw, tylko ktoś śle do niego sms-y; natarczywie, jeden za drugim.
***
Po dogłębnym przeanalizowaniu sprawy, Vitalij zdecydował się przyjąć spadek. Uznał, że nawet jeśli nie zamieszka w dziwnym domu, to może kiedyś będzie to miejsce na miłe weekendowe wypady. Wszak okolica wiejsko-podmiejska, piękne tereny wokół, świeże powietrze, czysta woda w jeziorze i rzece…
Papiery zostały podpisane, a wszelkie formalności szczęśliwie dopełnione.
A co do samej bryły domu… cóż, o to najlepiej było zapytać architekta:
Vitalij postanowił sprawdzić status domu. Już niedługo, czyli w najbliższej przyszłości. A co potem? Co jeśli rezydencja naprawdę okaże się zabytkiem? Do głowy przychodziły mu różne pomysły, choćby taki, żeby utworzyć w Newcrest… skansen wampirzych chatek i tam przewieźć nietoperzowy budynek. A na działce w Wierzbowej Zatoczce wybudować coś nowoczesnego.
Tylko, że... nie było to takie proste. Wymagało sporej ilości pieniędzy, których nie miał. A poza tym, czasami robiło mu się żal dziwacznego, klimatycznego domku. I w takich chwilach za nic w świecie nie chciał się go pozbywać…
Tak, targały nim sprzeczne uczucia. I wtedy nabierały znaczenia słowa Caleba, który mawiał, że… żaden człowiek nie zrozumie pokręconej duszy wampira.
The end